10 Listopada ustanowiony jest dniem jeża. Wspomniane nie mają o tym pojęcia…

10 listopada widnieje w kalendarzu jako, dzień jeży, jeżątek, jurusiów.

Troszkę to przekorny termin, bo one w listopadzie powinny już znajdować się w stanie letargu zimowego.

Ten dzień został ustalony po to, żeby podkreślić ich ogromnie ważną rolę w środowisku.

W wyniku rozwoju cywilizacji jeże stały się niestety gatunkiem ginącym.

Można tu przytoczyć przykłady tego, w jakich okolicznościach ginie największa ilość naszych rodzimych jeżątek.

Jedną z przyczyn są wypadki komunikacyjne.

Jeż, kiedy wtargnie na ulicę, biegnie ile ma sił w łapkach, ale jeżeli czegoś się wystraszy, zamiast uciekać, zwija się w kuleczkę.

Niesyty nie ma szans, żeby samochód stanął w miejscu. Jeż ginie pod kołami.

Można na Allegro zakupić malutkie gwizdki, które zakłada się gdzieś z przodu na samochodzie, czy motocyklu.

Gwizdki mają za zadanie odstraszać dźwiękiem, który dla zwierząt słyszalny jest ze sporej odległości.

Nie jest to dla nich miły dźwięk, więc zmieniają wcześniej obrany kierunek. Natomiast dla nas ten dźwięk jest niesłyszalny.

Następną równie częstą przyczyną minimalizowania gatunku, są wszelkiego rodzaju trutki, na gryzonie, czy ślimaki.

Jeż zjada zatrute stworzenia i niestety dokonuje końca żywota i jak można sobie wyobrazić, w męczarniach.

Należy również w tym miejscu wspomnieć, że do wyginięcia gatunku przykładają się niektórzy właściciele psów.

Pozwalają, żeby ich pupile, znęcały się nad innymi zwierzętami. Takich ludzi niestety nie brakuje.

,,Mój zwierzak jest moiszy. Nic mnie nie obchodzi, że zagryzł słabszego psa, kota, czy jeża. Grunt, że dobrze się bawił .”

Są tacy ludzie. Niestety to nie żart, że patrzenie na rozpacz i ból innego stworzenia, kompletnie ich nie obchodzi.

Kiedyś również bym w to nie uwierzyła, ale zaznaczam kiedyś, bo praca w przychodni pokazuje jak na dłoni, co jest w ludzkich emocjach ukryte i jakie to jest paskudne.

Wróćmy jednak do jeży. Jak ktoś policzył, jeż posiada od 5000 – 7000 tysięcy kolek, a może być ich nawet ciutkę więcej.

Swoją drogą ciekawe, w jaki sposób te kolki były liczone?

W bajkach jeże swoje koleczki wyczesują szczotką. W rzeczywistości gubią je trochę, jak koty futerko, podczas stresu, niedożywienia, czy dużej inwazji pasożytów. Kolki odrastają, ale bardzo, bardzo pomalutku.

Kiedy trafiają do nas jeże pogryzione przez psy i w miejscach pogryzień jest ubytek kolek, można puścić na wolność takiego jeża, dopiero wtedy, kiedy kolki odrosną. Inaczej nie będą mogły obronić się w żaden sposób przed lisem, czy ptakami.

Jeże na stałe wkomponowały się w krajobraz Polski i na równi z bocianami, czy wiewiórkami obdarowane są przez ludzi dużą sympatią.

Jeże od zawsze mieszkają blisko domostw i starają się dostosowywać do panujących, nawet najtrudniejszych warunków.

Zresztą doskonale im to przystosowanie wychodzi.

To prawdopodobnie owa bliskość spowodowała, że o jeżach, bocianach i wiewiórkach powstawało i powstaje szereg, powiedzonek, przysłów, wierszy, wierszyków, bajek, czy bajań, a nawet przesądów, co jest absolutnie urocze.

Bajania, to najpiękniejsze, co może dostać dziecko, kiedy skleja z kawałeczków rozmów z dorosłymi, swój świat.

Świat, który będzie układał w myślach, w wyobraźni, będzie słowami karmił zmysły i uczucia.

Takie historie, albo nauczą dziecko empatii, otwartości, miłości, no albo czegoś zupełnie innego.

Ktoś powiedział, czym skorupka za młodu…

Często słuchamy pięknych historii z dzieciństwa naszych klientów.

To te historie spowodowały, że w dorosłym życiu idą potem łapa w łapę, ze zwierzakami i dostrzegają zwierzę w potrzebie.

Warto, żeby takie opowieści nie przepadły.

Zapraszamy do współtworzenia, żartobliwie rzecz ujmując jeżowych pamiętników.

A ta historia, którą opiszę pod spodem, właściwie sama się napisała.

Przyszedł do przychodni Pan, tak na oko może czterdziestolatek, a że na oko to chłop w szpitalu umarł, to Pan może miał 38.

Trudno powiedzieć. Gdyby był zwierzakiem, to wiek byłoby ustalić o wiele łatwiej, a z człowiekiem, to nigdy nie wiadomo.

Pan chciał zakupić preparat potocznie mówiąc – przeciwko kleszczom.

Trafił na czas, kiedy akurat w małych transporterkach przenosiłyśmy z wolier zewnętrznych jeże, żeby zacząć rozdawać im kolacje.

Jeże czekały fukając nerwowo, na swoje smakołyki.

Ktoś może zapytać w tym miejscu opowieści, dlaczego jeży nie karmimy drewnojadami w wolierach?

No cóż powiedzieć, nie jestem fanem robali i bardzo tego pilnuje, żeby się gdzieś nie rozlazły. A uciekają i szybko i ochoczo.

Jednak to jest okropnie okropny stwór, taki drewnojad. Ojjj fuuujjj.

Kontenerki ustawione. Brzuszki jeżowe w oczekiwaniu na chrupiący posiłek, na stole kuweta, wypełniona drewnojadami, można zaczynać kolacje.

Jak wspomniałam, Pan kupował preparat na kleszcze i prawie był skupiony na zakupie.

Prawie, gdyż Pan co i raz spoglądał do kuwety, gdzie szumiały sobie drewnojady.

W pewnym momencie ciekawość wzięła górę i Pan zapytał, po co nam te robale?

Czy są u nas dlatego, że wydają taki fajny dźwięk, który zresztą jest bardzo uspakajający.

Jak się nie wie, co ten dźwięk wydaje, to zwyczajnie jest miły dla ucha. Czy mamy jakiegoś gekona w przychodni i czy to jest posiłek dla niego?

Pytań padło sporo, no i niestety padły również odpowiedzi.

Niestety, ponieważ na koniec rozmowy okazało się, że nie zawsze prawda jest czymś, co chce się usłyszeć.

Mit ma swój wyjątkowy urok, a można go przecież jeszcze podbarwiać.

Prawda jest taka zwyczajna, oklepana wręcz, no i w tym przypadku nie za bardzo smaczna.

Robal, kontra jabłko, no w moim przypadku, oczywiście wybrałabym jabłko, chociaż za nimi nie przepadam.

Jedyne jabłka, które lubię, to jesienne kosztelki, albo startingi, których kupienie graniczy z cudem.

Ale do rzeczy, bo znowu tracimy wątek, jak żaba welon.

Wracamy do pytań zadanych przez Pana.

Radośnie odpowiadam, że to jest jeżowa kolacja, że te drewnojady, to po za gryzoniami i robakami które bytują w liściach pod dębami, są przysmakiem jeży.

Gadam i gadam, aż dotarło do mnie co widzę.

Pan miał na maksa wytrzeszczone oczy i rozchylone usta przygotowane do odpowiedzi, której na tą chwilę nie mógł znaleźć, ale widać było, że zaraz wybuchnie.

Wreszcie zebrał się w sobie i niemal zaczął krzyczeć.

– Ale jak to możliwe ? No jak to? Jeże jedzą robale? Co Pani opowiada ?

A co z jabłuszkami ? Moja Babcia była zaprzyjaźniona z jeżami. Dużo mi o nich opowiadała. Nie wspominała nic o robakach. Zapamiętałbym.

Babcia mówiła mi, jakie jeże są pracowite. Jesień spędzają w dziadkowym sadzie i że jak będę cichutko, to mogę zobaczyć, jak się uwijają z robotą.

Babcia opowiadała mi, że jeże całymi dniami, noszą na koleczkach jabłuszka i zanoszą je do swoich tajemnych skrytek.

Jak tak sobie przypominam, to wiewiórki im te jabłka podkradały. Dlatego tak się maskowały, a tych zapasów miało im przecież wystarczać aż do wiosny.

Babcia mówiła, że to właśnie jeże pomagają Dziadkowi zaprowadzić w sadzie porządek. To dzięki jeżom zawsze jest czysto pod jabłonkami.

To one zabierały każde jabłuszko, które Dziadek zostawiał, bo nie nadawało się na przetwory.

Pewnie trochę się z Dziadkiem ścigały, tak myślę, żeby jednak nazbierać, jak najwięcej zapasów.

No przecież to było ich być albo nie być prawda ?

Słuchałam i teraz pewnie ja wyglądałam, jakby mi szczęka spadła z zawiasów.

Dobrze chociaż, że ślina mi nie pociekła z otwartej ze zdziwienia gęby.

O kurde, no nieźle, myślę sobie. Co ja mam teraz odpowiedzieć. Babcia, to absolutnie święta instytucja i nie ma co polemizować z przeszłością.

WoW, zaczęłam, no super mieć taką Babcie. Ależ musiała kochać Pana.

Miała i czas i ochotę na takie piękne bajanie. Tylko pozazdrościć, jak świetnie rozwijała Panu wyobraźnie, ale i podejście do zwierząt.

Jak tu teraz powiedzieć, że no niestety, jeże nie jedzą jabłek. Dzień przesypiają i budzą się dopiero wieczorem.

Jak wytłumaczyć, że w zimę zapadają w letarg, że zwalniają metabolizm, że inaczej bije serduszko, że właściwie, to jeż jest , powiedzieć można – wyłączony i że dopiero wiosna włącza jeżowi budzik…

Widzę jak Panu powiększają się w zdumieniu oczy. Staram się szybko znaleźć alternatywę dla tej sytuacji.

Mój galop myśli, odnalazł jedną szarą komórkę, która z białą flagą stojąc, woła do mnie, sad, czepnij się sadu.

Ten sad będzie złagodzeniem tematu.

No to zaczynam o tym, że to prawda. Jeże dużo czasu spędzają w sadzie. Oczywiście w zwykłym sadzie. Takim babcinym, a nie tym komercyjnym, gdzie jabłuszko jedno w drugie takie samo, gapi się na człowieka i nie poniżyłoby się do posiadania robala.

W miejscu w którym mieszkał kiedyś robal, dziś przyklejona jest warstwa środków na wszelkie cokolwiek, co chciałoby zamieszkać na jabłku, w jabłku, czy na listkach.

Po tych słowach twarz Pana wyraźnie złagodniała, no niestety tylko na chwilę.

Spadające owoce uszkadzają się i szybciej gniją, a w tym co się psuje rozwija się robalowe życie.

Jeże buszują pod drzewami owocowymi i wyjadają pyszne, jak wieść niesie i słodkie owocowe larwy.

Nie zawężajmy tego ,,robakowania’’, tylko do jabłek. Jeż jeśli ma wybór, woli słodkie robaki.

Co do kolek, to jeże nie mogą niczego, po za listkami, czy czymś równie leciutkim utrzymać, na grzbiecie.

Wbrew pozorom kolki, są na to za delikatne i za krótkie. Ześlizguje się z nich to, co chcielibyśmy na nie nadziać.

No i jeszcze jedno, w jaki sposób jeże mogłyby to nadziane coś na kolki, później zdjąć?

Możemy puścić wodze fantazji i zobaczyć oczyma wyobraźni jeża, który prosi jelenia, łosia, czy innego dzika, żeby zdjął mu owoce z kolek. Pozostaje tylko pytanie, skąd wziąć w sadach tylu rogaczy, kiedy większość siedzi na Tinderze ?

Im zdrowszy jeż, tym bardziej okrągły. One mają inne postrzeganie piękna, niż ludzie. Człowiek staje na wagę i prawie mdleje, krzycząc, rany, znowu przytyłem, jak ja się pokarze na plaży…

Jeż stając na wagę krzyczy, o rany, ależ schudłem, jak ja to nadgonię… Chudego żadna jeżowa kobita nie zechce. Okrągłe jest piękne.

Jednego jestem pewna w stu procentach, jeże nie uprawiają yogi.

Hasło typu, wyginam śmiało ciało , żeby ściągnąć coś z kolek, to zdecydowanie nie jest hasło jeżowe. Na temat ćwiczeń pewnie też nie wiele słyszały, jeżeli w ogóle coś.

Aktywność jeża załącza się od godzin mocno popołudniowych. To wtedy właśnie włącza im się szwendacz.

Dawniej jeże nie tylko żywiły sięw sadach, ale również w nich chętnie zimowały.

Listków nie sprzątano, toczyło się więc w nich intensywne życie. A i po przebudzeniu z letargu zimowego w gnijących listkach, zawsze jakiś chrupiący żuczek się znalazł.

Pana owe informacje wcale nie przekonały. Popatrzył raz jeszcze na drewnojady i zwracając się do nas rzekł –

– Zniszczyłyście mi Panie dzieciństwo. Wolałem tego nie wiedzieć.

Pan wyszedł rozczarowany i smutny.

Przepiękny świat, który dostał od Babci, dziś okazał się tylko, albo aż bajką. Pozazdrościłyśmy Panu i Babci i dzieciństwa.

Taka Babcia to skarb, nad skarbami.

Dała dziecku świat bez przemocy i bez niepotrzebnego stresu. Nie wyjaśniała, kto kogo zjada i po co.

Ubarwiła wyobraźnie. Pewnie kiedy chciała uzyskać cisze, to wspierała się jeżami, pytając wnuka, czy słyszy, jak tupie jeż w sadzie.

A może mówiła idź cichutko i popatrz, czy jeże jabłuszka zbierają.

Możemy tylko wyobrażać sobie różne wątki tej historii.

My tu o nich plotkujemy, a one zwinięte w kuleczki smacznie sobie chrapią w listkach, w sianie, w słomie, czy gdzieś, gdzie jest w miarę ciepło i sucho.

Jeż, to taki niepisany symbol jesieni, odwrotnie do bociana, zwiastuna wiosny.

Mnie się one zawsze kojarzą z kasztanami. No, może tylko z taką różnicą, że kasztany nie fukają i nie podskakują.

To takie dobre wspomnienie dzieciństwa dla odmiany.

Tornister postawiony na mokrych liściach, spóźniona do szkoły, zbierałam kujące kulki. Szkoła kontra kasztany – wiadomo, że kasztany.

Dziś, niewiele się zmieniło z tym zbieraniem. Zamiast kasztanów, zbieram jeże. Przypadek ? Nie sądzę…

Po za tym chyba sama przypominam jeża. Fukanie idzie mi doskonale, a krągłości mam niemal idealnie rubensowskie.


Add a comment...

Your email is never published or shared. Required fields are marked *

Drugi koniec raju – Gramy dla Antosia 10-12-2022

.

Przychodnia Weterynaryjna Feniks, dołącza się do akcji „DRUGI KONIEC RAJU – GRAMY DLA ANTOSIA”

Już 10 grudnia 2022 roku o godz. 16:00 w POIKS Dom Kultury Polanów, odbędzie się niezwykły koncert – DAR SERCA NA RZECZ ANTOSIA, w którym będziemy brali udział.

Cały dochód zostanie przekazany na leczenie Antosia Sobeckiego.

Poza zbiórką pieniędzy, występem artystów, cegiełkami będą również najnowsze tomiki wierszy Grzegorza Szafoni.

Na koncercie zagrają:

Jarosław Chojnacki, Agata Wietrzycka, Wojciech Cabaj z zespołem oraz Świderski Trio.

Zapraszamy do udziału w tym wydarzeniu oraz wsparcie zbiórki dla Antosia.

Kołysanka dla Antka – muzyka: Michał Łangowski, słowa: Grzegorz Szafoni.
pytasz czemu dzisiaj gwiazdy
nie chcą nam przyświecić
może anioł prawo jazdy
zdaje po raz trzeci
może dziś niebiańscy stróże
grają w szczęścia kręgle
więc się nie bój synku burzy
po burzy jest piękniej
a teraz śpij syneczku śpij
jutro będzie dobry dzień
zaniesiemy mamie bzy
i potoków szmer
a marzenia przyszłych zórz
wyślesz mamie w nieba skłon
tylko śpij syneczku już
niech to będzie dobra noc
pytasz dokąd wszyscy pędzą
w obojętnych maskach
może diabła pięty swędzą
więc im z bata trzaska
sypie groszem władzą łudzi
na pstrym koniu jedzie
i dlatego dobrych ludzi
poznaje się w biedzie
a teraz śpij syneczku śpij
jutro będzie dobry dzień
zaniesiemy mamie bzy
i potoków szmer,
a marzenia przyszłych zórz
wyślesz mamie w nieba skłon
tylko śpij syneczku już
niech to będzie dobra noc
pytasz czemu gwiazdy jaśniej
zaczynają błyszczeć
może mama teraz właśnie
śle do ciebie myśli
może właśnie aniołowi
wznosi toast mlekiem
za to co ci być pozwoli
szczęśliwym człowiekiem
a teraz śpij…

 

 

Będziemy wdzięczni za udostępnienie tego wpisu, tak aby dotarł do jak największej liczby odbiorców.


 

Add a comment...

Your email is never published or shared. Required fields are marked *

DLA WSZYSTKICH STARCZY MIEJSCA

 

Po pracowitym dniu lub tygodniu całym, przychodzi wreszcie chwila wytchnienia. Wieczór na wyciszenie i odpoczynek.

Kubek pysznej aromatycznej herbaty, dobra książka, ulubiony film, czy też spokojny czas na muzykę… w naszej przestrzeni prywatnej.

Wszyscy tak mamy że na moment trzeba zwolnić tępo życia, aby nabrać sił i energii do dalszych działań.

Niech Waszą przestrzeń w jakiej teraz jesteście, podobnie jak Naszą wypełni magiczny trzask i ciepły dźwięk płyty winylowej.

Bo fajnie jest robić to samo, nawet jak jesteśmy daleko od siebie…

Muzyka jest częścią naszego życia, jest naszą inspiracją którą również chcemy się z Wami dzielić.

Polska poezja śpiewana i piosenki literackie to pojemny i nieprecyzyjnie określony gatunek słowno-muzyczny, w którym utwory składają się z tekstu poetyckiego, który w zamierzeniu twórcy wcześniej był lub nie był przeznaczony do śpiewu.

Tak czy inaczej ten gatunek muzyczny towarzyszy naszym spotkaniom integracyjnym.

W ramach cyklu Muzycznych Spotkań na Siemiatyckiej, mieliśmy przyjemność gościć i słuchać na żywo wielu wspaniałych artystów, więcej informacji na ten temat znajdziecie Państwo już wkrótce w zakładce Feniks po godzinach.

Dziś wybraliśmy kultowy już album z nieco przewrotnym tytułem na obecne czasy… „DLA WSZYSTKICH STARCZY MIEJSCA”

Dla wszystkich starczy miejsca – pierwszy album polskiej grupy muzycznej Stare Dobre Małżeństwo.

Muzykę do wszystkich utworów – wierszy Edwarda Stachury – napisał Krzysztof Myszkowski.

Winylowy album został wydany przez wydawnictwo Pronit w 1990.

Muzycy:

Wojciech Czemplik – skrzypce, śpiew, instrument perkusyjny

Aleksandra Kiełb-Szawuła – śpiew

Krzysztof Myszkowski – śpiew, gitara, harmonijka ustna

Roman Ziobro – gitara basowa

Ryszard Żarowski – gitara, śpiew

STARE DOBRE MAŁŹENSTWO

Strona A

Jak (cudne manowce) – Stare Dobre Małżeństwo

Jest już za późno, nie jest za późno – Stare Dobre Małżeństwo

Z nim będziesz szczęśliwa – Stare Dobre Małżeństwo

Kim właściwie była ta piękna pani? – Stare Dobre Małżeństwo

Nie brookliński most – Stare Dobre Małżeństwo

Strona B

Metamorfoza – Stare Dobre Małżeństwo

Opadły mgły, wstaje nowy dzień – Stare Dobre Małżeństwo

Ach, kiedy znowu ruszą dla mnie dni? – Stare Dobre Małżeństwo

Tobie albo zawieja w Michigan – Stare Dobre Małżeństwo

Sanctus – Stare Dobre Małżeństwo

Gloria – Stare Dobre Małżeństwo

Pieśń na wyjście – Stare Dobre Małżeństwo

Zapraszamy Państwa na wieczór płytowy z Feniksem.


Add a comment...

Your email is never published or shared. Required fields are marked *

Wyprzedaż garażowa Feniksa. Pomóż nam ratować jeże.

24 września 2022 roku, w piękną słoneczną sobotę na terenie naszej przychodni zorganizowaliśmy wyprzedaż garażową.

Cała zebrana kwota z wyprzedaży przeznaczona została na jeże, którymi zajmujemy się u nas w przychodni.

Wszystkie przedmioty biorące udział w wyprzedaży podarowane zostały przez naszych klientów, za co bardzo dziękujemy.

Jak Państwo wiecie, utrzymujemy bezdomne zwierzęta z własnych środków.

Nie mamy ani fundacji, ani innej tego typu działalności.

Przychodnia Weterynaryjna Feniks już od lat ratuje chore, ranne i osłabione dzikie jeże, które po leczeniu trafiają z powrotem na wolność.

Jeże pod naszą opieką mają zapewnioną specjalistyczną opiekę, i leczenie na najwyższym poziomie.

Chorych, wymagających leczenia i opieki jeży przybywa nam z każdym miesiącem.

Dlatego potrzebna nam jest kolejna całoroczna woliera zewnętrzna. Te klatki, które mamy są już całkowicie wypełnione jeżami.

Koszty dotyczące utrzymania, diagnostyki i leczenia zwierząt bezdomnych, czy dziko żyjących sporo nas wynoszą.

Potrzebujemy zebrać dodatkowe środki na zbudowanie woliery.

Możesz nas wspierać również na portalu zrzutka.pl – Woliery zewnętrzne całoroczne dla jeży

Dziękujemy Wszystkim za pomoc i wsparcie 🙂 oraz zapraszamy  gorąco do udziału w kolejnych akcjach naszej przychodni w pozyskiwaniu środków finansowych na ratowanie naszych jeży.

 

 

 

 


Add a comment...

Your email is never published or shared. Required fields are marked *

Przychodnia Weterynaryjna Feniks na VII Pikniku sportowo-rekreacyjnym „Pies na medal”

 

To była piękna niedziela, dzień pełen atrakcji w towarzystwie najlepszych przyjaciół człowieka! dlatego nie mogło nas tam nie być.

11 września w godzinach 10:00-15:00 odbył się VII piknik rekreacyjno-sportowy „Pies na medal”.

Na terenach zielonych wokół Hali Sportowej Ośrodka Sportu i Rekreacji przy ul. Obrońców Tobruku 40 na warszawskim Bemowie, przygotowanych zostało wiele atrakcji.

Uczestnicy pikniku mieli okazję obejrzeć pokazy psich umiejętności takich jak: taniec psów, posłuszeństwo sportowe, pokazy zabawy z frisbee, wyścig psich zaprzęgów oraz wziąć udział w warsztatach i konkursach z czworonogami w roli głównej.

Na nas ogromne wrażenie zrobiły warsztaty plastyczne i to jak pięknie nasze dzieci potrafią malować.

Niesamowita wyobraźnia i lekkość w posługiwaniu się kolorami oraz estetyka i jakość obrazów jakie powstawały cieszyły nasze oczy.

W ogóle to był dzień pełen kolorów i dobrej energii.

Dziękujemy Wszystkim za zainteresowanie i liczne odwiedzenie naszego stoiska.

Z przyjemnością odpowiadaliśmy na wasze pytania z zakresu porad weterynaryjnych.

Powyżej w reportażowym spojrzeniu publikujemy kilka spontanicznych kadrów z tego niezwykłego dnia.

 


Add a comment...

Your email is never published or shared. Required fields are marked *

Witamy na naszej nowej stronie.

 

 

I tak zaczyna się nasza przygoda w nowej odsłonie 🙂

 

WITAMY PAŃSTWA NA NOWEJ STRONIE PRZYCHODNI WETERYNARYJNEJ FENIKS

 

Mamy nadzieję, że udało nam się stworzyć stronę dość wyjątkową i niecodzienną.

 

Marzyliśmy o tym, żeby to była strona, która będzie opowiadać o naszej codziennej pracy, a nawet trochę więcej.

I to jest właśnie najfajniejsze, że możemy sięgnąć troszkę dalej.

 

Na stronie umieszczać będziemy różnorodne tematycznie artykuły z niezwykłego świata zwierząt i nie tylko.

Wielu ludziom wymyka się to z percepcji zmysłowej, że poza tym, iż możemy czegoś dotknąć, powąchać, czy zobaczyć, jest jeszcze coś więcej.

 

Zwierzęta natomiast radzą sobie z tym doskonale, bo one i widzą i wiedzą i czują więcej niż – my ludzie.

 

Na tej stronie, chcieliśmy troszkę z Państwem porozmawiać. Wymienić obserwacje, podzielić się emocjami.

O tym, że poza obszarem, w którym funkcjonujemy istnieją jeszcze inne wymiary, to nie tylko fizyka kwantowa dała nam znać, ale codzienne obcowanie ze zwierzętami, z ptakami, z rybami, owadami, robalami wszelkiej maści, czy z roślinami.

 

Taki prosty przykład:

Bociany, które wracają do gniazd, z dalekich wędrówek, to tylko najbardziej widoczny dla ludzi wskaźnik, że jest coś, jakaś niewidoczna nitka, po której idealnie wracają do miejsc, w których się wylęgły.

Tą ,, nitką ‘’ jest pole morficzne.

To właśnie dzięki polu morficznemu porozumiewa się opiekun ze swoim zwierzakiem, do tego stopnia, że stają się do siebie wręcz podobni.

 

Jest to absolutnie fantastyczne. Przyglądając się temu, mamy tą ogromną możliwość codziennie się przy tym zatrzymać i porozmawiać o podobieństwach wyglądu, zachowania , charakteru, ba a nawet wspólnych chorobach.

 

Chcielibyśmy o tym pisać i mówić.

Praca w przychodni weterynaryjnej to i ciężka robota i wiąże się z nią cała gama emocji, od radości po rozpacz.

Ale to również przepiękny dar, jedyny w swoim rodzaju, móc dotknąć sobą, tego wszystkiego, co zwie się życiem.

 

Przychodząc do naszej Przychodni oddajecie Państwo swojego pupila w najlepsze ręce, pod troskliwą i fachową opiekę naszych lekarzy i współpracujących z nami specjalistów.

 

Tak układał się los naszej przychodni, że z bardzo wieloma przychodzącymi do nas klientami zbudowaliśmy długotrwałe relacje, a nawet przyjaźnie.

 

Dla naszych stałych klientów, sympatyków oraz przyjaciół naszej przychodni, regularnie organizujemy różnego rodzaju wydarzenia integracyjne.

 

Więcej informacji znajdziecie Państwo w zakładce Feniks po godzinach.

.


Add a comment...

Your email is never published or shared. Required fields are marked *

ul. Siemiatycka 20

01-312 Warszawa
tel./fax: 022 353 86 28

+48 730 052 888

email: przychodniafeniks@onet.pl

 

Znajdziesz nas również na:

.